Niekiedy ściany zewnętrzne malowano na niebiesko z dodatkiem ultramaryny. Dach pokrywano dranicami czyli deskami z drewna sosnowego, bądź strzechą ze słomy żytniej. W domu takim było pomieszczenie mieszkalne, w którym znajdował się piec, obok komora przeznaczona na przechowywanie żywności i pomieszczenia dla bydła, zwykle dla jednej krowy lub kilku sztuk owiec. W niektórych domach nie było wydzielonego pomieszczenia dla inwentarza, a krowy i owce w okresie zimowym trzymano w izbie mieszkalnej. W budynkach tych były bardzo małe okna z uwagi na wysoką cenę szkła, a także w celu zabezpieczenia pomieszczeń przed utratą ciepła. Wnętrze ogrzewał wielki gliniany piec, na którym spali zazwyczaj dziadkowie i dzieci. Starsze dzieci spały w stodole, jeżeli taką gospodarz posiadał. Chaty były kurne, co oznacza, że dym znad paleniska swobodnie unosił się pod powałę, a nastąpienie przez otwór na strych. Nie trzeba dodawać, że domostwa te były ciemne i przesiąknięte odorem nawozu i dymu. Podłogi wykonane były z ubitej gliny. Bogatsi gospodarze mieszkali w znacznie większych domach z podziałem na część mieszkalną i inwentarską.
Pod koniec XIX wieku w Galicji nastąpiła „rewolucja kulinarna”, a podstawą pożywienia stały się ziemniaki i kapusta i w mniejszym zakresie kasze, groch. Bogatsi i średnio zamożni jedli ziemniaki trzy razy dziennie. Na śniadanie podawano ziemniaki omaszczone słoniną, a we środę i sobotę masłem. W zimie jedzono żur z ziemniakami (zupę z zakwaszonego zboża). W okresie prac polowych dodatkowo przygotowywano drugie śniadanie składające się z chleba z masłem lub słoniną. Na obiad jedzono kapustę z ziemniakami i z mlekiem. Ziemniaki bywały niekiedy zastępowane kaszą lub grochem. W czasie prac polowych posilano się również na podwieczorek sporą kromką chleba ze słoniną, masłem lub twarogiem. Na wieczerzę podawano zawsze ziemniaki z kwaśnym mlekiem, maślanką lub wodzianką, czyli wodą zagotowaną z cebulą. Potrawy spożywano jedząc drewnianymi łyżkami z jednej glinianej miski postawionej na środku ławy. Rodzina zasiadała dokoła niej na tej samej wysokości zydelkach. Z osobnych misek popijano mleko lub zupę z ugotowanej cebuli z pieprzem. Mięso – wieprzowinę spożywano bardzo rzadko, wyłącznie w czasie świąt. W co drugą niedzielę, ale tylko w zamożniejszych gospodarstwach, przyrządzano króliki. Na zimę przygotowywano zapasy z baraniny oraz z wieprzowiny, którą wykorzystywano jako omastę – zmielone mięso wraz ze słoniną i zapeklowane. Biedniejsi zabijali wspólnie jednego wieprzka na trzech, czterech gospodarzy. Mieszkaniec wsi galicyjskiej – pracownik najemny, chleb który otrzymywał na drugie śniadanie i podwieczorek zwykle oszczędzał i starał się jak największą jego ilość zanieść do domu. Ludzie ci nie piekli własnego chleba, jak to czynili bogatsi. W ubogich rodzinach dzieciom chleb podawano jako przysmak. Podstawowym pożywieniem najbiedniejszych były ziemniaki bez omasty podawane trzy razy dziennie. Najbiedniejsi – komornicy od czasu do czasu tylko mogli sobie pozwolić na omastę, którą kupowali w sklepie. Należy też dodać, że najbiedniejsi nigdy nie najadali się do syta i często głodowali.
W połowie XIX wieku stroje galicyjskich kobiet były zdominowane przez wyroby z czeskich manufaktur. Kobiety na co dzień nosiły spódnice i bluzki bawełniane z najtańszego materiału, głowę okrywały chusteczką. Do prac polowych nosiły fartuchy z grubego płótna lnianego. Bieliznę osobistą wykonywano z surowego płótna lnianego. W tej też pracowano w lecie. Później zastąpiły je bawełniane koszule. W lecie bez względu na zamożność kobiety chodziły boso, a w zimie nosiły trzewiki z juchtowej skóry. W najbiedniejszych rodzinach butów nie starczało dla wszystkich domowników i dlatego wychodziło się z domu na zmianę. Odzież świąteczna polskich pracowników sezonowych wywodzących się z Galicji, podziwiana przez mieszkańców Maribo na przełomie XIX i XX wieku, składała się z koszuli z cienkiego płótna na haftowanej białym haftem na kołnierzu, na którą wkładano barwne spódnice. Od góry na koszulę zakładano bluzkę bawełnianą z płótna lepszej jakości z haftowanym kołnierzykiem i mankietami. Całości dopełniała wzorzysta wełniana bądź lniana zapaska – fartuch, zakładana na spódnice. Na bluzkę obowiązkowo zakładano gorset z aksamitu, często wyszywany kolorowymi nićmi lub cekinami. Głowę okrywała biała lub wzorzysta chustka a ramiona gruba chusta wełniana, nogi obute w czarne trzewiki typu węgierskiego z cholewą lub buty z drewnianą podeszwą z wierzchu wykończone juchtową skórą. Bogate wiejskie kobiety, nosiły trzy sznury prawdziwych, czerwonych korali. To strój bardzo kosztowny, był najczęściej marzeniem każdej kobiety na wsi. To właśnie na taki strój wydawały pieniądze polskie pracownice sezonowe po powrocie z Danii do domu. Mężczyźni na co dzień nosili bieliznę z surowego płótna, spodnie z grubej wełny, jak również kamizele z rękawami a na nią sukmanę z wełnianej tkaniny obszywano ozdobnym haftem. Przykład takiej sukmany znajduje się w zbiorach muzeum. Chłopi podobnie jak i kobiety w lecie chodzili boso a w zimie zakładali buty z chlewami a biedniejsi drewniaki.